piątek, 11 stycznia 2013

Duży problem z BMW M5/M6

Poważna akcja serwisowa.

Kilka dni temu BMW ogłosiło, że tymczasowo wstrzymuje dostarczanie nowych egzemplarzy modeli M5 oraz M6 do klientów. Wszystko z powodu wadliwej pompy oleju, która w najgorszym wypadku może doprowadzić do zatarcia silnika. Z tego samego powodu wezwano do serwisu wszystkie egzemplarze wyprodukowane od lipca tego roku

Na razie akcja dotyczy samych Stanów Zjednoczonych, gdzie zaproszenie do serwisu otrzymało już 696 właścicieli samochodów bawarskiej marki. Podczas wizyty w serwisie mechanicy wymieniają pompę oleju, co trwa około dwóch godzin, a naprawa jest oczywiście darmowa.

BMW odradza jeżdżenie tymi samochodami, dopóki usterka nie zostanie usunięta. Nawet jeżeli problem do tej pory nie wystąpił, auto należy niezwłocznie odholować do serwisu.

Trevor Trzepsky





Źródło: Autokrata 

Mocniejsze diesle w BMW

Zestaw M Performance Power Kit.

BMW intensywnie przygotowuje się do targów w Paryżu. Oprócz kilku nowości zostanie tam zaprezentowany specjalny zestaw dla właścicieli samochodów z silnikiem Diesla, a konkretniej do modeli 120d, 320d oraz 520d.

Zestaw nazywa się M Performance Power Kit i został stworzony dla wspomnianych wyżej modeli. W jego skład wchodzi większy intercooler, zoptymalizowane oprogramowanie ECU, dzięki któremu maksymalna moc silnika wyniesie 197 KM, a moment obrotowy to 420 Nm.

Według twórców zwiększenie mocy nie wpłynęło na zwiększenie spalania czy emisji CO2. Instalacja tego pakietu nie wpłynie także na gwarancję samochodu. Niebawem ma się pojawić zestaw przygotowany do silników benzynowych, ale jeszcze nie znamy szczegółów na jego temat.

Trevor Trzepsky





Źródło: Autokrata 


BMW kupi De Tomaso?

Szansa na drugie życie.

Według najnowszych doniesień ze świata motoryzacji władze BMW są podobno zainteresowane kupnem marki De Tomaso. Na razie informacje te nie zostały oficjalnie potwierdzone, ale mówi się, że bawarski koncern jest poważnie zainteresowany tą ofertą.

Sprawa wyjaśni się w połowie października, wtedy bowiem włoski rząd zamierza sprzedać markę. Trzy lata temu pojawiły się pierwsze wzmianki o przywróceniu do życia De Tomaso. Pierwszym inwestorem był Fiat. Włoska marka miała uruchomić produkcję trzech modeli, ale po prezentacji konceptu Deauville pojawiły się problemy finansowe. Później było już tylko gorzej, aż temat się rozmył. Być może zainteresowanie BMW spowoduje, że auta tej marki powrócą na ulice.


Źródło: Autokrata

221 KM z silnika 1,5 litra

Tylko BMW tak potrafi.

Nadchodzi era silników trzycylindrowych, które mają zużywać mniej paliwa, a zarazem zapewniać osiągi takie jak większe silniki cztero, pięcio- czy nawet sześciocylindrowe. Najnowszym przykładem jest jednostka napędowa TwinPower Turbo wyprodukowana przez BMW. Co ciekawe, będą to motory benzynowe i wysokoprężne.

Ten z pozoru niewielki silnik, wyposażony we wtrysk bezpośredni, zmienne fazy rozrządu i turbosprężarkę, będzie w stanie wygenerować maksymalną moc o wartości nawet 221 KM. Oczywiście standardowa odmiana tego silnika zaoferuje 122 KM mocy, ale w planach są różne odmiany. Tyle na temat wariantów benzynowych. Jeśli chodzi o diesle, to produkowane będą silniki wytwarzające moc od 81 do 181 KM.

Wszystko wygląda fajnie, ale przed inżynierami jeszcze jedno wyzwanie: jak sprawić, by trzycylindrowy silnik miał rasowy pomruk. O to zadba specjalny zespół konstruktorów, którzy wydobędą akustyczne walory z tych jednostek.

Nowe silniki trafią z pewnością do najmniejszych modeli spod znaku BMW. Na początek powinny pojawić się w Serii 1, a następnie w popularnej "trójce".

Czy warto kupić: BMW M550d

Na przekór tradycji, lecz w zgodzie z logiką.

Żyjemy dobie kryzysu ekonomicznego. Pętla na silnikach aut spalinowych zacieśnia się coraz bardziej, gdy ceny paliwa rosną, a ekolodzy wymuszają coraz ostrzejsze normy czystości i emisji spalin. Sytuację pogarsza również wyjątkowo wyrównana konkurencja. W zasadzie nie ma już na rynku złych samochodów, bo nawet ci najmłodsi producenci szybko nadrabiają zaległości i zdobywają odpowiednią technikę i doświadczenie. Wszystko to sprawia, że aby liczyć na sprzedaż, trzeba szukać coraz  nowych nisz na rynku i próbować zaoferować pojazdy w jakiś sposób wyróżniające się z tłumu. Takie bez wątpienia jest BMW M550d. Pytanie tylko, czy warto kupić tak unikalny samochód?


BMW nie jest pierwszą firmą, która próbuje swoich sił w tworzeniu sportowego diesla. Parę lat temu Mercedes miał w swojej ofercie taki model C30 AMG, jednak nie cieszył się on zbyt dużym wzięciem. Jednak nie ulega wątpliwości, że czasy się zmieniły. Mocne, szybkie i relatywnie oszczędne diesle są trzonem sprzedaży zarówno Audi, Mercedesa, jak i BMW, a ostatnio nawet Porsche.

Być może więc teraz nadszedł znacznie lepszy czas dla tego typu aut.

Aktualna generacja M5 nie obnosi się ze swoją mocą w sposób tak oczywisty jak poprzednik zaprojektowany przez rewolucjonistę Bangle'a. Owszem, znajdziemy tu wielkie wloty powietrza w zderzaku, dokładki progowe i dyfuzory, ale nie rzucają się one mocno w oczy. Diesel został dodatkowo pozbawiony dwóch najważniejszych (przynajmniej moim zdaniem) stylistycznych atrybutów wszystkich "emek" - skrzeli na przednich błotnikach oraz układu wydechowego z czterema końcówkami. Gdyby nie poumieszczane, w zasadzie wszędzie, literki "M" (w środku i na zewnątrz naliczyłem 12 sztuk), byłbym w stanie pomyśleć, że to tylko jakiś pakiet stylistyczny do standardowego diesla.





Pod maską M550d nie pracuje jednak standardowy diesel. Trzylitrowy motor doładowywany przez trzy turbosprężarki generuje moc 381 KM. Przy 560 KM wersji benzynowej taka wartość wydaje się śmieszna. Auto ma jednak parę asów w rękawie. Pierwszym z nich jest moment obrotowy wynoszący aż 740 Nm (o 80 Nm więcej niż w M5). Drugim - mniejsza o 80 kg masa, a trzecim i chyba najważniejszym - stały napęd na 4 koła. W efekcie M550d do 100 km/h przyspiesza w 4,7 sekundy, czyli zaledwie 0,4 sekundy gorzej niż wersja benzynowa. W połączeniu z mniejszym o połowę spalaniem (średnia 11 l/100 km to marzenie niejednego użytkownika M5) i ceną niższą o 100 tys. zł całość zaczyna wyglądać znacznie atrakcyjniej.

Problem jest jednak taki, że zza kierownicy M550d wydaje się samochodem równie rozsądnym, jak wynika to z powyższych danych. Niestety nie tego oczekujemy, wybierając samochód z literką "M". Owszem, reakcja na gaz jest tu bardzo spontaniczna, a przyspieszenia robią wrażenie solidnym wbiciem w fotel zarówno przy 70, jak i 200 km/h, ale nie czuć tej odrobiny szaleństwa, jaką zawsze fundowały auta "M".


M5 nigdy nie było zwinnym autkiem do pokonywania krętych, górskich ścieżek. To raczej autostradowy potwór, który w każdej sytuacji pozwala jeździć wygodnie i szybko, bardzo szybko albo bardzo, bardzo szybko. A czasami, gdy kierowcę najdzie ochota, pozwala przekroczyć nawet tę granicę i poczuć siłę, która potrafi wyrywać asfalt z drogi i stopić opony w kilka sekund. W M550d mamy świetne zawieszenie, luksusowe wnętrze i wiele możliwości konfiguracji elektroniki, aby dopasować samochód do wszystkiego: od rodzinnego wyjazdu po wypad na tor. Ba! Nie zapomniano nawet o niezwykle przyjemnym dźwięku, jaki słyszymy, gdy dodajemy gazu (brzmi jak V8, nie pytajcie, jak to możliwe, ale tak jest...). Nie dostaniemy jednak tej wspaniałej iskierki szaleństwa, która sprawiała, że zawsze był to pojazd niezwykły.

Czy warto więc kupić M550d? Jeśli jeździcie dużo i chcecie mieć potwornie szybki i całkiem stylowy samochód, to bez wątpienia tak. Jeśli natomiast zawsze kochaliście prawdziwie mocne i szalone auta, a stuacja zmusza was do kupienia czegoś większego i poważniejszego, to chyba znacie odpowiedź. Niektórych rzeczy po prostu nie można mieć taniej, łatwiej czy rozsądniej.

Źródło: Autokrata

czwartek, 10 stycznia 2013

Będzie następca BMW 1 M Coupe

Czekamy z niecierpliwością.

Według najnowszych doniesień z bawarskiego obozu szykowany jest następca małego i piekielnie szybkiego BMW 1M Coupe. Auto pojawi się prawdopodobnie już za dwa lata podczas targów NAIAS

Przede wszystkim zmieni się jego nazwa. Będzie to BMW M235i Coupe. Model będzie bazował na Serii 2, która powinna zostać oficjalnie zaprezentowana już w przyszłym roku we Frankfurcie. Tak naprawdę jest to Seria 1, tylko BMW zdecydowało się zmienić nazwę wersji coupe i cabrio na Serię 2. Podobnie będzie z Serią 3 (Seria 4) i tak dalej.

Pod maską powinniśmy się spodziewać rzędowego silnika 6-cylindrowego o pojemności 3 litrów i co najmniej 320 KM pod maską. Producent rozważa podobno wprowadzenie napędu 4x4 jako opcji. Spodziewana cena bezpośredniego konkurenta Audi RS3 to około 250 tysięcy złotych. Będzie drogo, ale nie zabraknie emocji.


BMW Isetta powraca

Tym razem jako E-Setta.

Isetta była kultowym samochodem w historii motoryzacji zaraz po drugiej wojnie światowej. Małe, oszczędne i bardzo zwrotne autko było swego czasu hitem. Obecna sytuacja na rynku paliwowym wymusza na producentach stosowanie coraz bardziej ekologicznych technologii, gdyż ludzie oczekują samochodów zużywających coraz mniej paliwa.

Niewykluczone, że za parę lat znów wróci moda na takie samochody jak wspomniana Isetta. Jeden ze studentów amerykańskiej uczelni artystycznej Tony Weichselbraun stworzył własną interpretację tego samochodu.

Koncept otrzymał nazwę eSetta. Literka "e" nie jest tutaj przypadkowa. Określa ona sposób napędzania tego "malucha". W miejscu silnika spalinowego pojawi się motor napędzany prądem. Małe wymiary samochodu wykluczają jednak stosowanie pojemnych akumulatorów. Pomysł na to auto jest jednak bardziej rozległy. Młody konstruktor zakłada, że powstanie sieć punktów ładowania, gdzie za pomocą indukcji można by szybko doładować samochód. W dalszej perspektywie mogłyby powstać wypożyczalnie małych modeli eSetta działające na podobnej zasadzie jak systemy miejskich rowerów.

Na razie wszystko jest jednak dopiero pomysłem. Na rozwój projektu przyjdzie nam z pewnością poczekać kilka dobrych lat.

Stara Isetta:


Nowa E-Setta:





Źródło: Autokrata